© nito - Fotolia.com
Najoględniej mówiąc, w ciągu ostatnich 2 lat NewConnect nie ma zbyt dobrej prasy wśród inwestorów i emitentów.
I jednym i drugim kojarzy się z wątpliwej jakości spółkami, niejasnymi, często gwałtownymi zachowaniami kursów akcji oraz niską płynnością. Takie też stawiają małemu rynkowi zarzuty. A w konsekwencji coraz mniej chętnie rozważają ten rynek jako alternatywę inwestycyjną dla rynku regulowanego. I o ile wymienione słabości NewConnect są prawdziwe i wymagają podejmowania przez organizatora i otoczenie rynkowe działań naprawczych, o tyle całkowite skreślanie go nie jest słuszne, co wynika w pewnym stopniu z błędnych oczekiwań stawianych temu rynkowi.
Jak miało być, jak było, jak jest.
W swym założeniu NewConnect miał/ma być źródłem kapitału, platformą transakcyjną, narzędziem do budowania wiarygodności poprzez otwartość informacyjną. Kapitał miał głównie pochodzić od inwestorów indywidualnych, następnie od funduszy VC, a w dalszej kolejności, w miarę wzrostu liczby emitentów od bardziej agresywnych TFI. ASO miał wypełniać lukę kapitałową dotykającą małe, młode przedsiębiorstwa a także bardziej zaawansowane start’upy.
NewConnect poczęty został jako dziecko 6 letniej hossy i choć narodził się pechowo w chwili spektakularnego jej końca, inwestorzy dysponowali gotówką zarobioną przez poprzednie lata wzrostów i pomimo dramatycznych spadków w 2007 i 2008 roku - byli gotowi na nowe, odważne inwestycje. Nie wszyscy, nie od razu, ale wizja zarobków z okresu byka robiła swoje. Niewątpliwie jednym z motywów tworzenia małego rynku była niezwykle duża aktywność inwestorów indywidualnych na polskim rynku giełdowym. Rynek akcji Giełdy Papierów Wartościowych był ewenementem światowym ze względu na ich ogromny udział (50%! w 2000 roku) w generowanym obrocie i choć udział ten malał (35%, 30%, 18% odpowiednio w latach 2006-2008), było to w znacznej mierze efektem mocnego wzrostu obrotów całego rynku generowanego przez duża dynamikę inwestorów instytucjonalnych i zagranicznych.
I faktycznie, w pierwszym pełnym roku (2008) funkcjonowania NC to byli inwestorzy indywidualni (92%), lecz w kolejnych latach rósł udział instytucji. W roku 2009 i 2010 TFI jeszcze niechętnie przyglądały się projektom private placement, które miały uzyskać listing na NC, ale już w 2011 mało która instytucja była niezainteresowana uczestnictwem w tego typu transakcjach. Na ten czas przypada również najwyższa wartość obrotów ogółem NC bo 1,94 mld PLN. Udział instytucji w obrotach wzrósł do 24% i 32% w 2013 i I poł. 2014 r. Indywidualni są w odwrocie (odpowiednio 69% i 62%). Wartość obrotów ogółem zmalała do 1,2 i 0,6 mld PLN.
Spółek zainteresowanych emisją nie brakowało (w samym tylko pierwszym półroczu funkcjonowania rynku listing poprzedzony ofertą prywatną uzyskało 28 spółek), bo przecież chętnych na pozyskanie bezzwrotnej gotówki zawsze jest dużo, choć w indywidualnych przypadkach do momentu gdy uświadomią sobie, że przyjmowanie gotówki w taki sposób jest najwyższą formą zobowiązania jaką przedsiębiorca może powziąć. W roku 2010 debiutów było już 85 a w 2011 debiutowało blisko 1,5 spółki na każdy dzień sesyjny! (172 podmioty).
Rok ubiegły i bieżący (42 i 15 spółek) jest z pewnością w jakimś stopniu odzwierciedleniem spadku sentymentu do NC, o którym mowa na wstępie. Z drugiej strony, jeśli spojrzeć na statystyki przez pryzmat rynku regulowanego, który w 2013 miał tylko 23 debiuty (w tym 7 przenosin z NC) zaś w do końca lipca 2014 r. ledwie 17 (w tym 6 przenosin), a do tego wartość znaczny spadek obrotów (20% - II/I kw 2014), obraz NewConnect relatywizuje się.
Autoryzowany przyjaciel
Jeszcze jeden ważny element na NC, czyli Autoryzowani Doradcy. Wyrastali jak grzyby po deszczu, wywodząc się bądź to ze struktur korporacyjnych instytucji rynku kapitałowego (TFI, domy maklerskie, assety), bądź z dziedzin zupełnie do tej pory niezwiązanych z rynkiem kapitałowym (kancelarie prawne, biura rachunkowe, doradcy podatkowi, finansowi czy gospodarczy), czemu na pewno sprzyjały bardzo luźne kryteria uzyskiwania statusu AD. Do końca września 2008 roku ilość Autoryzowanych Doradców (92) była większa niż ilość spółek dopuszczonych do notowań w ASO. Choć podmioty wpisane na listę AD były poddawane corocznym ocenom przez organizatora rynku, to GPW nie była szczególnie rygorystyczna w pierwszych latach istnienia NC. Zmieniło się to w ostatnich 2 latach i uzyskanie bądź utrzymanie statusu AD wymaga wykazaniem się faktycznym doświadczeniem i wykonanymi działaniami przewidzianymi regulacjami ASO.
Czy NewConnect jest jakoś szczególnie gorszy od rynku regulowanego? Co się wydarzyło, że ocena NC jest negatywna? Wydaje się, ze błędne oczekiwania kierowane wobec NC, ponieważ:
- Platforma do handlu miała być – jest. Natomiast ubolewanie, że płynność jest niska lub wręcz dramatycznie niska, choć prawdziwe to nieuzasadnione z punktu widzenia założeń NC, bo organizator nie mógł i nie może w bezpośredni sposób wpływać na ten parametr. Jeśli inwestorzy oczekują naprawdę dużej płynności, wiedzą gdzie jej szukać (WIG30, wiele spółek z WIG250), choć i na rynku regulowanym jest wiele podmiotów, które z płynnością mają duże problemy. Dość powiedzieć, że niektóre spółki z NC miewały wyższe obroty niż ich siostry z rynku regulowanego. Wniosek – liczy się jakość spółek. Im lepszy biznes reprezentują, większe zainteresowanie wzbudzają i wyższą płynność generują.
- Kapitał – generalnie, to znaczy z uwzględnieniem ogólnej koniunktury na rynkach kapitałowych - jest, a że inwestorzy mają mniejszą skłonność do jego powierzania zarządom Spółek do realizowania inwestycji, to kwestia zarówno spadku zaufania do spółek wybierających się na NewConnect, ale i przecież ogólnym nastrojom rynkowym (wspomniane powyżej ilości IPO’sów mówią swoje). Mniejsze zaufanie bierze się na pewno ze strat wygenerowanych na inwestycjach w spółki z NC w ostatnich latach (od połowy 2011 roku do dziś WIG i NCIndex podążyły w zupełnie przeciwnych kierunkach). Skąd te straty? Z niskiej jakości biznesu spółek którym inwestorzy przekazali kapitał na rozwój.
- Narzędzie do budowy wiarygodności poprzez otwartość informacyjną miało być - jest. Obowiązki informacyjne w zakresie raportów okresowych i bieżących spółek z NC jest już niemal tak wyśrubowane jak dla spółek z rynku regulowanego, a co za tym idzie droga do budowy zaufania i wiarygodności emitentów przed każdą spółką jest otwarta. Fakt, że początkowo reguły dla obu tych rynków były istotnie różne i proces dochodzenia do stanu obecnego jest pochodną doświadczeń z początkowych lat funkcjonowania ASO, gdzie przypadki niedoinformowania inwestorów przez spółki rodziły uzasadnioną krytykę, ale nie NewConnect jest temu winny tylko ... jakość spółek!
Skąd więc problem jakości emitentów? Wydaje się, że w największym stopniu odpowiada za to część inwestorów i Autoryzowanych Doradców. Pierwsi - bo brali lekkomyślnie udział w emisjach podmiotów których nie poddawali odpowiednio gruntownej analizie, często kierując się jedynie obiegowymi opiniami, nie poświęcając uwagi ocenie biznesu, ludzi, ryzyka. W efekcie gotówka trafiała do podmiotów, które nigdy nie powinny jej otrzymać i nie powinny ubiegać się o dopuszczenie do obrotu. Drudzy, czyli niektórzy Autoryzowani Doradcy (znaczna cześć już pozbawiona statusu AD) - są również współodpowiedzialni, bo wykorzystując autorytet wynikający z faktu namaszczenia przez GPW, przynajmniej w początkowym etapie istnienia instytucji AD, nadużywali zaufania zarówno inwestorów, na przykład bagatelizując ryzyko inwestycyjne, bądź zbyt nachalnie nakłaniając do inwestycji , jak i emitentów – których przekonywali do przeprowadzenie emisji i uzyskania statutu podmiotu publicznego, w sytuacji gdy nie miało to uzasadnienia ani biznesowego ani ekonomicznego.
Można jednocześnie polemizować jak dużą rolę mógł i powinien odgrywać organizator rynku w procesie poprawy jakości emitentów notowanych na NC. W początkowym okresie warunki wejścia do notowań, jak i rygory uzyskania statusu AD były w praktyce dość niskie, lecz można powiedzieć, że było to uzasadnione po to aby w ogóle doprowadzić do faktycznych narodzin tego rynku. Z czasem GPW zaczęła zaostrzać reguły gry i wsłuchiwać się w głosy z rynku, ale nie można zapominać, to nie rolą GPW jest (i nie powinno być!) analizowanie jakości biznesowej podmiotów ubiegających się o kapitał, lecz inwestorów!
Innym, w zasadzie filozoficznym pytaniem które można postawić, jest jak było i jest możliwe pozyskanie kapitału dla spółki o wątpliwych perspektywach biznesowych? Od lat odpowiedź jest ta sama – chciwość.
Pomimo przykrych doświadczeń części z inwestorów i emitentów, spośród grubo ponad 400 spółek które zawitały na NC można znaleźć wiele bardzo ciekawych, perspektywicznych podmiotów, którym NewConnect dał to, co powinien. A im więcej będzie w tym wszystkim świadomego wyboru, ostrożności i rozwagi, tym bardziej NewConnect będzie taki jaki powinien być.
Opracowanie: